Kolej żąda od urzędu 13 mln dopłaty za usługi ka 2009-02-12, ostatnia aktualizacja 2009-02-11 20:43
Konflikt pomiędzy spółką Przewozy Regionalne a Urzędem Marszałkowskim. Kolejarze żądają 13 mln zł dopłaty za wykonane w ubiegłym roku usługi. Kłopot w tym, że marszałek już zapłacił tyle, ile przewoźnik sam zaproponował w przetargu.
Na razie szefowie PR-ów nie grożą likwidacją połączeń, ale przykładowo kiedy marszałek województwa śląskiego odmówił dopłat, Przewozy zlikwidowały sto kursów regionalnych pociągów. Zatem i u nas wkrótce mogą być kłopoty z kursowaniem składów. W ubiegłym roku Kujawsko-Pomorski Urząd Marszałkowski zapłacił spółce 31,1 mln zł za realizację połączeń na liniach niezelektryfikowanych. Dokładnie tyle, ile PR-y zaproponowały w zorganizowanym w 2007 r. przetargu na obsługę kolejową województwa. Teraz jednak szefowie spółki obliczyli, że ich usługi kosztowały o 13 mln zł więcej. I pokrycia strat domagają się od samorządu.
- Kompletnie nie rozumiem tego żądania - komentuje marszałek województwa Piotr Całbecki. - Mamy umowę na trzy lata, gdzie dokładnie ustalona jest stawka. Takie roszczenia w trakcie realizacji zamówienia są niedopuszczalne. Nie zapłacimy, bo nie mamy na to pieniędzy - zapowiada.
Jednak Jerzy Kriger, przewodniczący rady nadzorczej Przewozów Regionalnych jest innego zdania. Uważa on, że przetarg był organizowany w zupełnie innej rzeczywistości. Teraz marszałek województwa jest współwłaścicielem spółki i nie powinien działać na jej niekorzyść.
- Poza tym, w międzyczasie znacznie podniosły się ceny choćby energii elektrycznej. Przewoźnik musi jakoś funkcjonować i z tego powodu konieczne jest pokrycie kosztów działalności - odpowiada.
Adrian Furgalski, dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR jest zaskoczony żądaniami kolejarzy i negatywnie ocenia postawę Przewozów Regionalnych. Jego zdaniem w pierwszym rzędzie marszałek odpowiada za funkcjonowanie województwa, a takie dopłaty mogłyby być odebrane jako działanie wbrew interesowi regionu.
- Jak się startuje do przetargu, to trzeba dokładnie przeliczyć skutki finansowe. Pozostaje teraz pytanie, czy PR-y nie zaproponowały sztucznie zaniżonych stawek, żeby wygrać postępowanie? Nie widzę teraz prawnych możliwości takich dopłat - konkluduje.
Całbecki zapewnia, że nie da się zastraszyć przewoźnikowi i zapowiada, że jeśli zacznie ciąć w naszym regionie połączenia, to nie można wykluczyć konsekwencji. Nieoficjalnie mówi się nawet o możliwości zerwania umowy i próbie stworzenia niezależnej, samorządowej firmy, która zajmie się przewozami regionalnymi, zwłaszcza że w tym roku Urząd Marszałkowski planuje za unijne pieniądze kupno taboru, dzięki któremu zapewnione byłoby funkcjonowanie pociągów na głównych liniach w regionie.
Źródło: Gazeta Wyborcza Bydgoszcz
Witamy spółkę koleje kujawskie
resztę pozostawiam bez komentarza
Zapewne pierwsze do odstrzału pójdzie połączenie Che - Bg bo tu spory ruch tylko na kilku pociągach i ceny biletów śmiesznie niskie, i czasem trzeba za pese dać loka z wagonem. Koszty spore, dochód żaden, a przy okazji można zaszantażować marszałka, bo ta linia to jego oczko w głowie.
Na koniec wrzucam hasło wiecznie żywe:
- "Łatwiej jest wycofać nowe połączenie, do którego nie przyzwyczaili się podróżni niż te, które funkcjonują od dawna - Marek Ostrowski, zastępca dyrektora ds. handlowych PKP PR w Bydgoszczy."
P.S. W artykule jest mały błąd, bo za obsługę linii niezelektryfikowanych PKP PR nie dostały w zeszłym roku aż 31 mln, bo Che-Bg jest jednak trochę tańsza w obsłudze, mimo, że świadczą tam usługi Przewozy
Przyznam, ze sam mam niesamowita ryfe z tego artykulu. Pozostaje miec nadzieje, ze marszalkowi starczy jaj.
W ubiegłym roku Kujawsko-Pomorski Urząd Marszałkowski zapłacił spółce 31,1 mln zł za realizację połączeń na liniach niezelektryfikowanych. Zelektryfikowanych.
Jak widać PKPowe cymbalstwo z Warszawy po 20 latach uczy się w bólach zasad gospodarki rynkowej. Cytat: Jednak Jerzy Kriger, przewodniczący rady nadzorczej Przewozów Regionalnych jest innego zdania. Uważa on, że przetarg był organizowany w zupełnie innej rzeczywistości. Panie Kriger (poznański beton), pacta sunt servanta i nikogo nie obchodzi w jakiej pan żyje rzeczywistości. Pozostaje miec nadzieje, ze marszalkowi starczy jaj. Marszałek nawet nie ma skąd wziąć większej dotacji, suma przeznaczona na przewozy kolejowe w budżecie jest i tak ogromna porównując z innymi województwami. Ewentualne zaprzestanie świadczenia usług przez Przewozy Regionalne na jakiejkolwiek linii będzie skutkowało zerwaniem umowy i zmianą przewoźnika. Oferta ze względu na zaistniałą sytuację będzie brana "z wolnej ręki", a ewentualna różnica pomiędzy kwotą dotacji dla PR i dla przewoźnika zastępczego będzie pochodziła z kar jakie PR będą płaciły za niewykonanie umowy.
To wszystko prawda, ale...
PKP wychodzi z szachujacego zalozenia, ze poki co nikt nie bedzie w stanie podzwignac organizacji tych przewozow, ze wzgledu na braki taborowe. No i pozwala sobie. Obydwaj wiemy, jak byc powinno i obydwaj mozemy sie domyslac, jak bedzie...
Nie no... Przegięcie. Odnośnie sytuacji PR, skomentuję to tak;
Jak mówi moja nauczycielka historii: "Uważaj żebyś się na własnym gównie nie przejechał"
Masz bardzo wulgarną nauczycielkę
A wracając do tematu. Źródła w UM twierdzą, że pogróżki marszałka o wywaleniu PR nie są bez pokrycia. Oprócz zakupu taboru przewidzianego na obsługę Toruń - Bydgoszcz jest jeszcze coś, co zabezpieczy komunikację w województwie. Żadnych szczegółów nie ma.