Zgodnie z zapowiedzią Ministerstwa Finansów, od 1 kwietnia w autobusach miejskich, w których sprzedawane są bilety, powinny stanąć kasy fiskalne.
Jeśli ministerstwo zdania nie zmieni, miejskie przedsiębiorstwa komunikacji w całym kraju staną przed dylematem: zainwestować ciężkie pieniądze w kupno i montaż kas fiskalnych czy w ogóle zrezygnować ze sprzedaży biletów w autobusach? Toruńskie MZK zapowiada, że drugiej opcji nie bierze pod uwagę.
– Ze sprzedaży biletów u kierowcy na pewno nie zrezygnujemy. O tym naszych pasażerów możemy zapewnić – mówi Wojciech Olszewski, rzecznik MZK w Toruniu. – Na zaopatrzenie naszego taboru w kasy fiskalne musielibyśmy wydać około 400 tysięcy zł. Dyrekcja nie bierze jednak pod uwagę takiego rozwiązania. W pogotowiu jest trzecia opcja, o której dziś jeszcze nie chcemy oficjalnie mówić.
Inne, możliwe rozwiązania problemu to np. skorzystanie z kredytu bankowego czy leasing urządzeń. Albo – wzorem krajów zachodnich – zamontowanie w autobusach specjalnych automatów do sprzedaży biletów, fiskalizujących od razu transakcje. Koszt takiej inwestycji jest porównywalny z kupnem i montażem kas fiskalnych. Zalet jednak automaty zdają się mieć więcej niż kasy. Ułatwiają życie i kierowcom, i pasażerom. Z szofera zdejmują obowiązek sprzedaży, przedłużania postoju z powodu wydawania reszty. Podróżnym umożliwiają szybsze nabycie biletu i to we wnętrzu pojazdu, a nie, jak często bywa, w kolejce przed szoferką. Fiskusa automaty też powinny w pełni zadowolić, skoro odpowiednio zapisują każdą transakcję.
Na razie dyrekcje miejskich przedsiębiorstw komunikacyjnych z niecierpliwością oczekują ostatecznej decyzji Ministerstwa Finansów i szacują koszty spodziewanego montażu kas.
***** Za 400 tys. zł to można kupić sześć dziesiątych auobusu albo zrobić jakiemuś porządne NG, a nie wydawać na głupie przepisy skarbówki. Choć automaty biletowe, dobra sprawa.
MPK Kraków od 1.IV rezygnuje ze sprzedaży biletów w pojazdach.
No słuchajcie, jak już babcie i dziadkowie klozetowi mają obowiązek kupować kasy fiskalne to co się dziwić, że w autobusie A potem jedzie sobie klient gdzieś wieczorem, jak kioski są zamknięte, albo nie daj Boże w jakieś święto i od razu może sobie przygotować dowodzik i kilkadziesiąt złotych na mandat. A może o to chodzi, żeby bilety zaczynały kosztować 80-90 złotych?
Ministerstwo Finansów obowiązek wprowadzenia kas fiskalnych w autobusach i tramwajach odłożyło na później.