MZK zostanie spółką? W oczekiwaniu na ustawę o finansach publicznych
Krzysztof Lietz, Poniedziałek, 25 Maja 2009
W połowie ub. roku toruńscy radni zobowiązali prezydenta do rozpoczęcia działań zmierzających do przekształcenia zakładu budżetowego, jakim jest MZK, w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością.
Radni, podejmując wówczas uchwałę, zaakceptowali również harmonogram likwidacji Miejskiego Zakładu Komunikacji i utworzenie w jego miejsce jednoosobowej spółki.
- Ten plan jest sukcesywnie realizowany - mówi Wojciech Włodarek z Wydziału Ekonomiki i Nadzoru Właścicielskiego toruńskiego magistratu. - Chcemy przygotować projekt uchwały likwidującej MZK, którą prezydent na przełomie czerwca i lipca mógłby przedstawić Radzie Miasta. Jeśli radni tak zdecydują, będzie powołany likwidator zakładu budżetowego, który będzie działał do końca roku. Od 1 stycznia 2010 roku MZK mógłby być już spółką z ograniczoną odpowiedzialnością. Reklama
Fachowcy, którzy pracują nad dokumentami w sprawie przekształcenia MZK w spółkę, nie mogą się też doczekać nowej ustawy o finansach publicznych. Rząd pracuje nad nią od października 2008 roku. Jej projekty, które dotychczas ujrzały światło dzienne, zakładały, że zakłady budżetowe byłyby likwidowane obligatoryjnie. Jeśli więc wspomniana ustawa weszłaby w życie, likwidacja toruńskiego MZK byłaby już nie tylko wolą, a obowiązkiem władz miasta.
Na początku 2010 r. do domu lub pracy zawiezie nas nie MZK, ale MPK sp. z o.o. Likwidacja zakładu budżetowego ma się zacząć już we wrześniu br. Wszystko w rękach radnych.
Zielone światło do transformacji toruńscy radni dali w grudniu ub.r. W tej chwili przygotowania do likwidacji zakładu budżetowego wchodzą w decydującą fazę. Na wrześniowej sesji Rada Miasta zajmie się uchwałą otwierającą proces likwidacji. Jeśli radni go przyjmą, zostanie wyznaczony likwidator zakładu. - MZK zostanie przekształcony w spółkę w dniu wpisu w Krajowym Rejestrze Sądowym - wyjaśnia Ewa Kossa-kowska, szefowa biura ekonomiki i nadzoru właścicielskiego magistratu. - Stanie się to prawdopodobnie w styczniu lub lutym 2010 r. W kolejnej fazie zostanie wskazany organizator transportu, który będzie m.in. ustalać trasy przejazdów, częstotliwość kursów, zajmuje się dystrybucją biletów i ich kontrolą. Może nim być gmina lub jednostka budżetowa.
Koniec monopolu
Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji sp. z o.o., bo taką nazwę ma nosić zakład po transformacji, stanie się operatorem wewnętrznym. - Będzie świadczyć usługi przewozowe na terenie Torunia - mówi Kossakowska. - W pierwszym okresie organizator zleci je spółce bezprzetargowo. W przyszłości będą organizowane przetargi na obsługę konkretnych linii.
O tym, kiedy na nie zostaną wpuszczeni konkurencyjni przewoźnicy, zdecydują radni. Na takie rozwiązanie zdecydowały się m.in. Poznań i Wrocław i Gdańsk. Co przekształcenie oznacza dla nas? Kossakowska uważa, że torunianie nie zauważą zmian. - Zmieni się nazwa przewoźnika - zauważa. - Pasażerowie nie odczują utrudnień. Nie będzie przerw w funkcjonowaniu komunikacji.
Urzędniczka zaznacza, że pasażerowie skorzystają na rozdzieleniu funkcji organizatora od operatora. - Ten pierwszy może wnieść świeże spojrzenie na komunikację w Toruniu, np. po konsultacji z pasażerami zmienić trasy przejazdu autobusów - mówi Kossakowska.
Co zmiany oznaczają dla MZK i jej pracowników? Spółka będzie miała większe możliwości związane np. ze świadczeniem usług turystycznych czy zakupem autobusów. Będzie mogła zaciągać kredyty. Nie otrzyma na wozy - tak jak dotychczas - miejskiej dotacji. Na czele MPK stanie zarząd powołany przez radę nadzorczą. Załoga przejdzie do spółki zgodnie z przepisami kodeksu pracy.
Poza tym mienie zakładu stanie się majątkiem spółki m.in. zajezdnie przy ul. Legionów i Sienkiewicza wraz z działkami, które zostały wycenione na ok. 21 mln zł, a także autobusy oraz tramwaje.
Wezmą budynki i wozy
Torowiska, sieci trakcyjne i wiaty przystankowe przejmie MZD. Niewykluczone, że właśnie ta jednostka zostanie wyznaczona na organizatora przewozów. Organizator transportu ma przejąć część załogi MPK, która zajmuje się organizacją przewozów. Dochody ze sprzedaży biletów będą trafiać do miejskiej kasy. MPK będzie otrzymywać od organizatora pieniądze za przejechane tzw. wozokilometry.
Teraz wszystko w rękach radnych. Okazuje się, że przekształcenie zakładu w spółkę nie jest obowiązkowe. Jeszcze do niedawna taki zapis miał się znaleźć w ustawie o finansach publicznych. Zniknął on z najnowszej wersji projektu. W pierwszym roku koszty funkcjonowania MPK będą większe o ok. 4,6 mln zł niż w przypadku zakładu.
Nie będzie na razie przekształcenia Miejskiego Zakładu Komunikacji w Toruniu w spółkę. Radni miejscy nie zdecydowali się na taki krok, bo jak twierdzą, dziś szkoda na to pieniędzy.
Prezydencki projekt uchwały zakładał przekształcenie zakładu budżetowego, jakim jest MZK, poprzez likwidację w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Już w kuluarach wczorajszej sesji wyczuwało się w stosunku do niego spory dystans radnych. Gdy podczas dyskusji nawet prezydent Torunia Michał Zaleski wyraźnie zasugerował, że sam nie jest do końca przekonany, czy właśnie teraz należy podejmować w tej sprawie decyzję, wiadomo było, że o akceptacji radnych nie ma mowy. Tym bardziej że cała operacja przekształcenia zakładu budżetowego w spółkę sporo by kosztowała.
Co w zamian?
- W ciągu najbliższych pięciu lat byłoby to niespełna 11 mln zł - twierdzi Ewa Kossakowska, dyrektor Wydziału Ekonomiki i Nadzoru Właścicielskiego Urzędu Miasta. - Przez dwa pierwsze lata po przekształceniu nowa spółka byłaby uprzywilejowana, ale później musiałaby sobie radzić na zasadach wolnego rynku i stawać do przetargów na usługi transportowe w mieście.
W dyskusji radni zadawali wiele pytań o korzyści, jakie będą mieli mieszkańcy miasta z przekształcenia MZK w spółkę. Praktycznie ani od dyr. Kossakowskiej, ani od prezydenta Zaleskiego nie usłyszeli konkretnej odpowiedzi. Utwierdzało ich to jedynie w przekonaniu, żeby nie podejmować wczoraj decyzji. Ostatecznie zaakceptowali propozycję radnego Mariana Frąckiewicza, aby odesłać projekt uchwały o przekształceniu MZK w spółkę do wnioskodawcy czyli prezydenta w celu uzupełnienia go o analizę skutków takiego przedsięwzięcia. (...)