Jak sobie radzicie?? Jakie macie metody?? Ciagle sie stresuje szkola(studium kosmetyczne) mam tyle nauki ze juz nie mam sily Przychodze z zajec i nie mam czasu na zrobienie czegokolwiek kolo siebie,nie mam sily na nic ciagle tylko testy i mnostwo nauki Jestem przemeczona,kreci mi sie w glowie.mam sine ciebnie pod oczami,niewysypiam sie,serce mi ciagle wali jak glupie Nawet tabletki na uspokojenie mi nic nie daja Co mam robic?? Pomozcie
Dobrze Cię rozumiem, bo sama pracuję, studiuję zaocznie i 2 razy w tygodniu chodzę na kurs angielskiego. Są dni, kiedy z czasem jest ok, a niekiedy nie wiem za co mam się wziąć. Czasami trzeba trochę wyluzować i....odpuścić (tak! właśnie tak!) Ale chyba najważniejsza jest dobra organizacja czasu - ale jak z tym jest w praktyce to zależy od tego, czy jesteś osobą systematyczną czy takim leniem jak ja Często bywa tak, że zaplanuję sobie że w ten i ten dzień zrobię to a jutro tamto..Kiedy jednak np. siadam do kompa z zamiarem pisania pracy, niby w ramach relaksu wchodzę "na chwilę" do neta i wtedy mówię sobie"...aaa....jak to zrobię jutro to nic takiego się nie stanie" no i pada cały mój misterny plan dnia(a najczęsciej tygodnia) Wiem, że rada typu "wyluzuj się" brzmi trochę banalnie, śmiesznie, ale taka jest prawda. Nie jesteśmy maszynami i nie jesteśmy w stanie funkcjonować 24/h. Nikt nie jest idealny.
Wlasnie wrocilam z zajec,znowu jestem zdolowana Mowisz ze studiujesz,pracujesz i chodzisz na kurs 2 razy w tygodniu,to gratuluje nie jest z toba tak zle skoro dajesz rade ja przy takim nawale zajec juz bym chyba zeszla z tego swiata Jak sie wyluzowac jak gonia mnie terminy,a nie chce pisac popraw jednoczesnie chce odpoczac,polenic sie troche zajac sie soba brakuje mi na to dnia , nie wiem jak mam sobie z tym poradzic
[ Dodano: 2005-10-19, 16:44 ]
Astra, tez tak miałam i zuciałam juz totalnie na loooooz pmyslałam sobie ze nie bede sie przejmowc nauka i dobrze mi na tym wyszło wiem ze juz studjujesz a ja tam dopiero w gimQ jestem moj bart zaczal teraz studiowac fizyke i nwet dzisiaj idzie na impreze w srodQ tygodnia rozumiem dziewczyny sa ambitniejsze , on tam sie niczym nie przejmuje ... hmmm ale bardz trudna sprawa chciałabym Ci pomoc ale nie wiem jak mysle i nie wiem ... moze starsze odemnie dziewczyny powinny Ci pomoc ja niestety nie
wiesz ja juz z natury jest luzak i sie czesto niczym nie przejmuje
Ja ostatnio mam same stresy w szkole:( Na kazde zajecia musimy przygotowac prezentacje ustne.Aja jestem taka niesmiala(dodam ze obowiazuje jezyk angielski). Staram sie nie myslec o stresie i ladnie rozplanowac wszystko ladnie zeby czasu starczylo.Ale czasami budzi sie we mnie taki maly len:) A potem wszystko na ostatnia chwile robie. Musze spytac kumpele z grupy jakie ona ma metody bo studiuje 2 kierunki i zawsze jest lepiej przygotowana odemnie! Pozdrawiam serdecznie!
Stres jak stres -owszem napewno jest go w twoim życiu bardzo dużo,ale zauważyłam,że masz Astra kolejny problem: to przemęczenie.Oczywiście jedno z drugim się wiąże,jak najbardziej,ale moim zdaniem najpierw powinnaś pomyśleć jak zwalczyć to drugie.Każdy ma masę obowiązków, nauka dom czasem i praca...Ale człowiek jest tylko człowiekiem...Zauważyłam po twojej wypowiedzi Astra,że jesteś perfekcjonalistką- starasz się wszystkie zadane tobie czynności wykonać bardzo dokładnie i jak najlepiej,tzn,jesteś ambitna.To jest przecież dobra cecha ale jak to mówia "głową muru nie przebijesz" .Zrób sobie od czasu do czasu przerwę (nawet taką malutką) a jeśli to nie pomoże to następną.Ja jak wracam ze szkoły do domu od razu kładę się spać.Nie wyobrażam sobie,żeby było inaczej.Gdybym nie odpoczywała tylko od razu siadła do nauki wykonałabym o wiele mniej pracy(chociaż miałabym więcej czasu) niż po przebudzeniu.Ja żeby nauczyć się czegokolwiek potrzebuję od 3-4 godzin,natomiast moja koleżanka nauczy się tego w godzinę.Wiem,że to niesprawiedliwe,ale tak jest niestety ludzie różnią się od siebie.Niektórzy szybciej się męczą drudzy mniej.To pewnie dlatego Aga_B potrafi połączyć ze sobą studia,pracę i angielski (szczerze podziwiam ).Przepraszam,że się tak rozpisałam...moja rada Astra to :sen jest podstawą,najlepszym kosmetykiem i żadna kawa nie pomoże jesli będziesz niewyspana.Od tego powstaje stres i wszystkie złe rzeczy.Dlatego najpierw sen potem praca.Jak nie zdążysz przynajmniej będziesz miała lepszy humor bo sie wyśpisz .Pozdrawiam
Kamilciu, Masz racje,najpierw sen potem nauka Postanowilam sie wyluzowac,bo jak bede brac tak wszystko strasznie serio to dlugo nie pociagne Jesienna deprecha tez robi swoje Mam nadzieje ze uda mi sie to opanowac i juz niedlugo napszie ze jest lepiej Wielkie buziole dla was dzieczyny (Agi_B,aneci i Blue_Eyed_Kitty no i oczywiscie dla Kamilci ) za to ze wzielyscie udzial w tym temacie i postanowilyscie troszke mnie podniesc na duchu Jestescie kochane
[ Dodano: 2005-10-20, 18:31 ]
tak czytam ten wątek i Was podziwniam! A z drugiej strony trochę się tez boje. Zaczęłam szkołe, tyle czasu miałam przerwę, że obawiam się, jak sobie dam radę.Oczywiście straszą, że duzo nauki nas czeka i takie tam bla bla bla. Poza tym mam przedmioty, których w jakiś spoób nie czuję ( matemtyka np ) . Powiedziałam sobie, że chcę miec dobre oceny, że tym razem studiów nie zawale, że chce żeby byli ze mnie dumni. I tutaj zaczyna się juz panika. Czy dam rade, czy podołam itd. Na razie nie pracuje, więc czas na nauke mam, ale pracy cały czas szukam. I ja jetsem taka, że już poanikuje, że jak znajde prace, to czy wydole Ale jak przeczytałam, że Aga_B pracuje, studiuje, chodzi na angielski, to jestem pod wielkim wrażeniem i mówię sobie, że inni są w cięzszej sytuacji i daja rade. Mysle, że tak chyba musimy podejśc do tego. Trochę się wyluzowac, i że jeśli komuś się udało, to dlaczego ma nam nie wyjśc? Chyba dobrą rzeczą jest nauka dobrego zarządzania czasem, żeby był i na naukę, na przyjemności i dla siebie. Ja się uczę wciąz. Ale może warto coś na ten temat przeczytać. Ostatnio dorwałam ksążkę "Jak się szybciej uczyć" czy coś w tym stylu i nauka polega tam na przyswajaniu wiedzy w ramach relaksu. Jak ktoś będzie zainteresowany, to napisze więcej. I myślę, że ten relaks jest tutaj taki ważny. Tzeba się wysypiać, nawet w ciągu dnia walnąc sobie drzemkę, potem inaczej, łatwiej będzie nam wchodziło do głowy. A na zakończenie dnia, taką małą nagrode zrobić dla siebie, np gorąca kąpiel z muzyczką relaskacyjną, świeczkami, olejkami pachnącymi. I do spania. Działa!!! Bądzmy dla siebie dobre, bo inaczej wpadniemy w błędne koło.
Nie ma za co Astra Co wiedziałam to napisałam,mam nadzieję,że Ci chociaż troszeczkę pomogłam,przynajmniej się starałam A swoją drogą wirtualne koleżanki są Z miłą chęcią dołączę sie do tego piwa Adriana7 jakbyś mogła to wspomnij coś o tej książce bo mnie zaciekawiła Może mi się przyda Pozdrowionka dla wszystkich
No i chyba sa objawy stresu od kilku dni boli mnie zoladek Jem normalnie pije duzo cieplego Jutro ide do lekarza,ciekawe co mi przepisze ehhh co za zycie
Jak sobie radzić ze stresem? hmmmmm... ja pracuję, mam dwoje dzieci, dwa razy w tygodniu chodzę na kurs językowy, właśnie przeprowadziliśmy się i zaczęłam robić doktorat nie wiem czy nie oszaleje .... ale lubie takie zamieszanie..... Mnie odstresowuje basen albo rower.... czasami samotność - spacer z psem...
teraz mnie czeka po wszytkich swietych 5 sparwdzienow jeden za drugim / i juz mnie stres zrzara
Astra tak jak napisały poprzedniczki - odpocznij, wyluzuj... nie przejmuj się tak bardzo tym wszystkim. Domyślam się, że strasznie się męczysz... Ja na szczęście jeśli chodzi o szkołę to nie mam żadnego stresu przed kartkówką czy sprawdzianem. Za to straaasznie sie tremuje przed wystepami publicznymi itd... dzisiaj np. mam wystep taneczny wraz z zespolem i ciagle mam stres, boje sie ze sie pomyle, zapomne... Eh... nienawidze tego uczucia
Inek ja miałam coś podobnego,kiedy grałam na warsztatach teatralnych.A należałam tam przez 4 lata i ciągle przed każdym spektaklem taki stres....
no właśnie Kamilciu , to nie pierwszy mój występ a i tak stresuję się jak nie wiem co
Ja chodziłam do szkoły muzycznej i wiele razy występowałam publicznie, na scenie, ale miałam podobnie i się stresowałam przed każdym koncertem. Ale tylko przed występami solowymi Nadal gram, ale w zespole, a w zespole, to już zero tremy
[ Dodano: 2005-10-28, 20:28 ]
czekam aż stres sam odejdzie......... jestem nerwową osobą i nie chcę zrobić jakiś głupot
a ja ostatnio sobie nie radzę...
Ja sobie niezbyt radzę Najczęściej wybucham płaczem
ja sobie nie radzę. kiedyś byłam odporna i nic nie było w stanie mnie ruszyć. teraz tak nie potrafię.
kiedyś pastylki ziołowe, teraz podchodzenie do życia z dystansem.
Ja sobie zaczełam radzić jak już mnie dopadł w takich ilościach, że normalnie masakra. Normalnie spotykało mnie nagle wszystko czego się najbardziej bałam, z wyrzuceniem z kiedunku studiów na czele. Więc zaczełam sie zastanawiać - dlaczego ja się tego wszystkiego tak boję? Wylali mnie z informatyki - i co teraz? No i zmieniłam trochę swój sposób myślenia. Zamiast "muszę zaliczyć jutrzejszego kolosa bo jak nie to OJEJ!!!!" to "Co jeśli go nie zaliczę? Będę musiała poświęcić nieco czasu i wysiłku na poprawkę. Ile czasu? No, poprawiałam już niejedną rzecz, to jest do przeżycia." albo "wiedząc ile teraz umiem trudno zebym to jutro zaliczyła, muszę się więc liczyć z poprawką." Jednym słowem - staram się konkretyzować swoje obawy i zastanawiać się czym różne rzeczy się naprawdę kończą, wtedy to nie jest takie straszne, a wiele porażek można zaakceptować. Lenistwo i planowanie to osobny rodział. Jestem leniwa w sensie że jak mam wolny czas i zastanawiam się co zrobić, to wybieram coś leniwego. Ale jeśli poprzedniego dnia lub rano wyznaczę sobie ileś tam rzeczy do zrobienia, to robię je po kolei i wychodzi z tego całkiem dobrze wykorzystany dzień. A jak nawet powyższe nie działa, to myślę sobie:"Anka! Studiujesz matmę i infę na UW!! I ty chcesz żeby było łatwo??"
Muszę podchodzić z dystansem do stresu , kiedyś był gorzej ...
A jak nawet powyższe nie działa, to myślę sobie:"Anka! Studiujesz matmę i infę na UW!! I ty chcesz żeby było łatwo??" Nie na temat, ale fajnie masz
Ja staram się po prostu tymi rzeczami nie przejmować. Chyba jedyne moje wyjście.
A jak nawet powyższe nie działa, to myślę sobie:"Anka! Studiujesz matmę i infę na UW!! I ty chcesz żeby było łatwo??" no masz racje.. ja tez studiuję dwa kierunki dziennie. I wlasnie jestem na etapie zastanawiania sie czy jednego nie rzucić. Wypaliłam się... jestem strasznie zmęczona, potrafię spać do poludnia teraz. Nawet nie chce mi sie wstać z łóżka. A jak mysle o tym ze od poniedzialku znowu szkola to po prostu mi niedobrze.
ja przeważnie najpierw krzyczę a potem płaczę... ehhh
ja sobie rzucilam 2 kierunek, a co mi tam
ja sobie rzucilam 2 kierunek, a co mi tam
offtop, ale co rzuciłaś, a co wybrałaś?
tez tak na poczatku mialam nie wysypialam sie, szkola praca, zajecia pozaszkolne. Pracowalam na pol etatu i uczylam sie zaocznie - nie mialam na nic czasu. od prawie roku pracuje na etacie dalej sie ucze i jakos mam wiecej czasu dla znajomych... odstresowuje sie wlasnie takimi wyjsciami. Jakis spacerek, maly wypad ze znajomymi do knajpy, tudziez wypad do Łodzi staram sie mniej czasu spedzac przed komputerem a wiecej na swiezym powietrzu. Spac po 8h ani mniej ani wiecej. Jakis taki wypad dodaje mi energii na kilka nastepnych dni/tygodni. Szkole zaczelam traktowac nie jako katorge tylko miejsce gdzie poglebiam swoja wiedze. jezeli zajecia sa nudne to przynajmniej pogadac mozna kolejna rzecz: książka; od jakiegos czasu zaczelam tez poglebiac swoja wiedze nt. gry na gitarze. a więc Astra wypocznij, idz na urlop pojedz sobie gdzies w jakies ciekawe miejsce, naladuj akumulatory i zobaczysz bedzie dobrze a przede wszystkim wysypiaj sie!!
[ Dodano: 2007-05-06, 20:02 ]
zn ja studiowalam na dwoch ale stwierdzilam ze to nie ma sensu. ja tez tak teraz stwierdzilam, tylko ze ten kierunek na którym jestem na pierwszym roku to naprawdę bardzo dobre studia i wiele osob marzy zeby tam sie dostać. Jednak na drugim kierunku koncze 3 rok to wiadomo ze jego nie rzuce, bo mam bliżej do konca...
podiwiam ze potraficie jechac na dwóch kierunkach jednoczesnie...
jesli chodzi o radzenie ze stresem to u mnie róznie to bywa ale mam takie sposoby 1.Magnez 2.taniec 3.optymistyczne podejscie do życia -to napwrde pomaga w wielu stresogennych sytuacjach 4.dystans do wielu spraw,który pozwalił mi np z usmiechem i spokoejm podejsc do matury 5....jest jeszcze jeden ale nie chciałabym zostac wykleta jak juz to kiedys miało miejsce po mojej tego typu wypowiedzi;)Zachowam dla sibie.Powiem tyle ze dla mnie jest to lekarstwo na wieeele rzeczy-100% skuteczne
Sport:aerobic,rolki,joga. Nie ma lepszego sposobu.Nie rozumiem ludzi,którzy wierzą w jakieś tabletki,czy napoje typu "powercośtam"
Nie rozumiem ludzi,którzy wierzą w jakieś tabletki, wiesz ja tez w to nie wierzylam dopoki nie znalazlam sie w takiej sytuacji ze nawet rozmowy z psychologiem mi nie pomagaly,musialam brac regularnie tabletki(niedlugo-jakies 2-3tygodnie)
Nie rozumiem ludzi,którzy wierzą w jakieś tabletki,czy napoje typu "powercośtam"
Zazdroszcze tego, że nie musialaś nigdy po te tabletki sięgać. Są sytuacje w zyciu, kiedy ani sport ani inne tego typu rzeczy nie pomogą, trzeba wtedy pomóc sobie inaczej. Lekarz + tabletki.
stres robi swoje, już drugi miesiąc nie mam okresu, potwornie łamią mi się paznokcie mimo że są już króciutkie, no i masowo wypadają mi włosy, do tego chyba 'moja przyjaciółka' powraca - bulimia...... wiem że to jest złe, ale nie potrafię z tym walczyć, a matki nie chcą juz zamęczać - rozwód jest tego wystarczającym powodem.......
mimo że mieszkam u babci, często myslami wędruję do domu...... teraz nie marzę o niczym innym jak wyjechać do pracy do Niemiec na bite 2,5 miesiąca..... koszmar........
black lady, o matko.... Nawet nie wiadomo co napisać... Najgorzej to ta bulimia...
black lady . Straszne . Przykro mi .
black lady dasz sobie rade,wierze w ciebie,jsteś opolanką i wiem że nie poddasz się
black lady, ja bym się mimo wszystko wybrała do psychologa na Twoim miejscu... On Ci może pomóc, jeżeli sama nie dajesz sobie rady ze stresem
black lady, ja bym się mimo wszystko wybrała do psychologa na Twoim miejscu... On Ci może pomóc, jeżeli sama nie dajesz sobie rady ze stresem
popieram Autsajderkę. jeśli n awet sob ie z nim prędzej czy później poradzisz, bulimia może zn iszczyć nie tylko Twoją psychikę, ale i organizm.
Zgadzam się z dwoma powyższymi wypowiedziami. Uważam, że psycholog może pomóc...
już miałam bulimię - w drugiej klasie gimnazjum..... wyszłam z tego, myślałam że raz na zawsze, jak widać myliłam się...... wiecie co to jest więc myślę że nie muszę Wam przedstawiać tej choroby....
"ataki głodu" mam najczęściej wieczorami kiedy wracam wieczorem do domu później mnóstwo ćwiczę, jeżdżę na rowerze, 6 weidera, koszykówka......... gardło mnie cholernie przez wymioty boli, ale nie potrafię przestać i błędne koło się zamyka......
ostatnio jak byłam u psychologa to on powiadomił moich rodziców i była mega afera, nie chcę powtórki z rozrywki, zresztą matka itak ma ważniejsze sprawy na głowie niż przejmowanie się mną......
sorka że tak się rozpisuję, ale .......... udaję ze wszystko u mnie gra.......
a ja sie nie zgadzam...
jak miałam załamanie nerwowe tez chodziłam do psychologa...i byłam tylko 3 razy niedośc ze klijentka notowała wszystko co mowiłam zamiast ze mna pogadac to nic mi nie pomogła...a było jeszcze gorzej...nie potrafiła mi doradzic a o pocieszeniu niebyło mowy bardzo sie zraziłam i juz w zyciu tam nie pójde
jak miałam załamanie nerwowe tez chodziłam do psychologa...i byłam tylko 3 razy niedośc ze klijentka notowała wszystko co mowiłam zamiast ze mna pogadac to nic mi nie pomogła...a było jeszcze gorzej...nie potrafiła mi doradzic a o pocieszeniu niebyło mowy bardzo sie zraziłam i juz w zyciu tam nie pójde
trafiłaś na kiepskiego psychologa ale to nie zmienia faktu, że black lady specjalista może pomóc.
zresztą matka itak ma ważniejsze sprawy na głowie niż przejmowanie się mną...... nie ma ważniejszej rzeczy dla rodzica od dziecka i jego problemów.
notowała wszystko co mowiłam moja psycholog tez notuje prawie wszystko co mowie,ale jakos mnie to nie zraza.Zreszta ta pani powiedziala mi ze 2-3 wizyty nic nie daja i postanowilam sie zobowiazac chodzic do niej co 2 tygodnie przez 3 miesiace
u mnie nie ma dobrego psychologa wiec póki co niebede chodzić chyba ze koniecznie bede musiała...
ostatnio jak byłam u psychologa to on powiadomił moich rodziców i była mega afera,
Co to byl za psycholog?? W zyciu nie powinien tego robic!!! Obowiazuje ich zakaz rozmowy z rodzicami!! To o czym wy rozmawiacie pozostaje miedzy wami tak jak ksiedza obowiazuje tajemnica spowiedzi. Chyba ze zrobilas to na wlasne zyczenie ale nawet mimo tego nie powiniec tego robic
u mnie w szkole jest fajna pani psycholog, ale po tamtej aferze boję się że ona również powiadomi o tym moich rodziców...... a ja tego nie chcę....
4lata temu byłam zmuszona do leczenia bo nie byłam jeszcze pełnoletnia, a teraz za miesiąc kończę 18lat więc nie będą mogli mnie do niczego zmusić....
zresztą nie robię 'tego' dlatego że uważam iż jestem gruba czy coś, ja tym sposobem wyrzucam z siebie moje problemy, zmartwienia, wiem że to jest chore, ale inaczej nie potrafię, z każdym rozmawiam normalnie, śmieję sie, żartuję i jest wszystko okej ale to pozory..... myślę że mój wyjazd przywróci mi radość życia, bo tam gdzie jadę wiem że jestem potrzebna.....
myślę że mój wyjazd przywróci mi radość życia, bo tam gdzie jadę wiem że jestem potrzebna.....
I mysl tak caly czas!!
sardynka napisał/a: Zreszta ta pani powiedziala mi ze 2-3 wizyty nic nie daja i postanowilam sie zobowiazac chodzic do niej co 2 tygodnie przez 3 miesiace
Rok i to minimum... i wtedy mozna pomyslec o jakiejs poprawie dodatkowo chodze na terpaie rodzinna i jeszcze pare 'bajerow'wiec nie jest to jedyna psycholog z ktora mam blizszy kontakt(zreszta te problemy nie wychodza ode mnie,lecz od moich rodzicow,ja tam chodze zeby troche zobojetniec na sytuacje w domu i nie miec w glowie jakis 'dziwnych'planow)
zresztą nie robię 'tego' dlatego że uważam iż jestem gruba czy coś, ja tym sposobem wyrzucam z siebie moje problemy, zmartwienia, wiem że to jest chore, ale inaczej nie potrafię
A próbowałaś różne inne formy wyrażania się? Pamiętnik, blog, pisanie wierszy/piosenek, malowanie...? A może robótki ręcze?
Ja miałam epizody wyładowywania się na sobie, więc zaczełam sobie znajdywać inne zabawy, jak gniecenie plasteliny czy rzucanie piłeczką ping-pongową o ścianę. No i mnóstwo emocji przelewałam w piosenki.
A próbowałaś różne inne formy wyrażania się? Pamiętnik, blog, pisanie wierszy/piosenek, malowanie...? A może robótki ręcze? dziewczyny nie wiem czy tylko we mnie jest tyle agresji,ale ja zeby sie wyladowac musze czyms rzucic,kopnac lub najlepiej pouderzac sobie np.w sciane (nie jestem agresywna w stosunku do ludzi i nie wyladowuje sie na nich-dla uscislenia)
jak jestem wsciekła to mam ochote biegac i mogła bym biec i biec
a ja wczoraj byłam zła i podczas jazdy na rowerze agresja i złość się jeszcze wzmogły ale potem byłam zrelaksowana, bo się wyżyłam
hmm
stres przykra sprawa, w ciągu sesji to już makabra, jeszcze go karmię dodatkowo napojami energetyzującymi... najgorzej jest, jak wiem, że coś miałam zrobić 'na wczoraj' bo przy moim kierunku studiów (sprawozdania ze wszystkiego i same nauki ścisłe) niemożliwością jest, żeby żyć normalnie i oddawać wszystko w terminie. do tego dochodzi to, że jeśli czegoś nie rozumiem, to ze stresu nie mogę tego zrozumieć jeszcze bardziej - i błędne koło się zamyka... ze stresu zaczęłam palić, wykorzystując do tego początkowo przerwę w laboratoriach, a potem już coraz więcej czasu. bach! kolba or sth się stłucze, odczynniki powylewają - papieros był/jest lekiem na całe zło. Chyba sobie przesrałam. W domu ratuję się białą herbatą i relaksem wydartym z nawału obowiązków. Oraz Persenem czasem
A próbowałaś różne inne formy wyrażania się? Pamiętnik, blog, pisanie wierszy/piosenek, malowanie...? A może robótki ręcze?
próbowałam, ale wtedy staję się po prostu agresywna, bo np nie będę zadowolona z rysunku czy coś.... uwielbiam malować ale tylko wtedy gdy jestem spokojna......
może i jestem sadystką ale jak wyładowuję się na kimś to od razu mi lepiej, tyle że później mam poczucie winy, że nagadałam takich głupot.... dlatego też moja choroba jest najlepszym sposobem na wyładowanie nerwów......
może i jestem sadystką ale jak wyładowuję się na kimś to od razu mi lepiej, chyba jedyna osoba ktorej potrafie nagadac bez zadnych ograniczen jest moj ojciec,wiem ze to dziwnie brzmi,ale nie jestem w stanie go zaakceptowac... potem nawet nie jest mi przykro ani wstyd mojego zachowania wobez niego
ja tez sobie "odbijam" na innych... szczególnie na mamie i na wojtku... hmmmm nei weim czemu akurat im sie dostaje najbardziej...
W tym problem, że sobie nie radzę ze stresem...
ja to sobie wogóle ze stresem nie radzę.choćbym nie wiem jak się starała to mi to nie wychodzi.jestem wtedy jeszcze bardziej zła na siebie,wierzcie mi że w ''kryzysowych''momentach nawet odkurzacz mi robi na złosć tzw.złośliwość rzeczy martwych :552:
Ja jak sie stresuje to duzo latam do ubikacji ,pale jak najeta ...o boze a co to bedzie jak mi przyjdzie isc na egzamin z prawka...Ja sobie w ogole z tym stresem nie radze .
ja umiem jakos stres opanowac sama w sobie. nie wiem jak wiec Wam nie dam złotego srodka ale jakos jak sie skupie to przestaje sie stresować. Próbuje sie wyłaczyc od swiata i myslec tylko o jednej rzeczy.
ja tez dziewczyny nie radze sobie szczegolnie w sesji albo jak cos mi nie wychodzi.. robie sie naprawde bezsilna.. kiedys tak nie bylo teraz sie tak porobilo
Ja jak zawsze czasem jakie podłamania ale ogólnie ja ze wszystkim podchodzę na takim dystannsie że masakra , moja mama aż mi sie dziwi . Zdam to zdam nie to nie , nie będzie końca świata . Dostanę to 5 to dostanę nie to nie . Niczym się nie przejmuję . Czasem sama się sobie dziwie .
Ja się stresuje zwykle dzien wczesniej (np. przed egzaminem, przed pojsciem do pracy pierwszy raz), ale jak juz przychodzi co do czego to umiem sie opanowac.
ja sobie nie radzę ze stresem i z presją. Od podstawówki się dobrze uczyłam, miałam nawet opinię "kujona" i niestety to brzemię za mną idzie. Stresuje się przed sprawdzianem i przy oddawaniu go przez nauczyciela. Stresuje się w każdej obcej sytuacji. Boję się tego co nieznane. Mam rozpoznaną nerwicę. Nie jest to przyjemne i odbija się na moim zdrowiu.
aniusia, potem na studiach moze byc tylko gorzej.. Moim zdaniem, powinnaś usiasc i spokojnie zastanowic sie nad tym co sie takiego stanie jezeli np. dostaniesz pale z jakiegos sprawdzianu. NIC. Nic sie nie stanie, swiat sie nie zawali, rodzice nie przestana cię kochać, czy kolezanki lubić. Ja ostatnio przeszłam na filozofię - "nie ma co się stresowac" i jest mi o wiele lżej. tez sie kiedys balam tego co nieznane, ale coraz czesciej przekonuje sie, że wcale to co nieznane nie musi byc straszne.
ja juz sobie wyobrazam co bedzie podczas tego tego roku szkolnego, matura brrr...jak w pierwszej klasie liceum o malo w depresje nie wpadlam, schudlam w pol roku 4kg to teraz pewnie zdechne ze stresu
Nie można zbyt ambitnie do wszystkiego podchodzic,bo potem porażki bywają bardzo bolesne. Trzeba w sobie wypracować podejście,że jak nie uda mi się teraz,to nie szkodzi,uda się następnym razem. Wiadomo,że np. przed egzaminem jest większy lub mniejszy stres,tego nie da się całkiem uniknąć. Grunt to umieć ten stres opanować. oddychać głeboko, starać się myśleć pozytywnie, wyobrażać sobie miłe rzeczy.
co sie takiego stanie jezeli np. dostaniesz pale z jakiegos sprawdzianu. NIC. Nic sie nie stanie, swiat sie nie zawali, rodzice nie przestana cię kochać, czy kolezanki lubić u mnie jest inna sprawa. stresuję się strasznie swoim deathline, bo na pierwszym roku warunków nie ma. Dla mnie wylecenie ze studiów choć przez jeden niezaliczony przedmiot będzie końcem świata i dlatego już teraz mnie zjada coś w żołądku, boję się pomyśleć co przed poprawką będzie.
swoim deathline, czym? chodzi ci o deadline, czy o coś innego?
Scully napisał/a: swoim deathline,
czym? chodzi ci o deadline, czy o coś innego? a może i deadline... poprawka w kazdym razie
Wiadomo, że nie można sobie jakoś maksymalnie odpuścić, ale ja już takie różne przekręty widziałam na uczelni, że po prostu trudno mi uwierzyć że w ogole mozna ze studiow wyleciec.
Mój brat został skreślony bo u nas w Zg jest wielki rygor on chodził tylko na astronomię bo go tylko to interesowało .Olał całą sprawę i w zeszłym roku zaczał od nowa teraz by szedł na 3 rok a idzie na 2 . No i musi jeszcze zdać egzamin we wrześniu bo oblał . Ale on to nie ja , nie potrafi robić przekrętów itd
Bo to wlasnie tak jest, jak jestes uczciwa itp to latwiej wyleciec, a jak kurde podrabiasz zwolnienia czy wypisy ze szpitala, kręcisz itp to wychodzisz na tym lepiej. Ja po prostu widzialam juz tyle takich przekretow ze stwierdzilam ze nie warto byc do konca uczciwym, bo wychodzi sie na tym najgorzej.
ja juz sobie wyobrazam co bedzie podczas tego tego roku szkolnego, matura brrr...jak w pierwszej klasie liceum o malo w depresje nie wpadlam, schudlam w pol roku 4kg to teraz pewnie zdechne ze stresu nie jestes sama..... ja przez sam stres w domu w ciagu tygodnia schudlam 5kg i juz sie boje jak bede wygladac w maju.... ;/
Ja w sumie biorę Valerin na uspokojenie,staram się nie przejmować tak wszystkim i przebywać w towarzystwie przyjaciółek,ale boję się też co będzie przed egzaminem,cały ten rok szkolny to wydaje się być jednym wielkim wyścigiem o dobre liceum .
czekolada wpływa kojąco na nerwy a poza tym dużo snu też dobrze robi.
MałaMi a ten valerin jest dosc mocny, jak go wezmiesz to uspokajasz sie troche?? i czy na recepte jest?? ja chyba tez cos musze brac, bo czasami budze sie o 4-5.00 i czuje takie duszenie w zlodku, wiem ze to dzieje sie wszystko w mozgu a tylko w brzuchu takie cos odczuwam, jednak nie umiem sobie z tym radzic. To jest od szkoly bo na wakacje tego nie mialam a teraz znowu powrocilo...troche sie boje ale tak bez tabletek to chyba nie dam rady, bo przez to nie moge jesc a jak nie bede spac ani jesc to kaplica
Edyta_000, zaczelo sie od szkoly? praktycznie to rola podswiadomosci... jezeli bedziesz zakladac z gory, ze czeka cie wielki stres i w ogole, to tak sie dzieje, ze masz takie objawy...
Ja to juz mam od dluzszego czasu jak chodze do liceum, ale teraz musze byc silna i nie chce miec znowu deprechy. Juz sobie wszystko tlumacze aby tak nie myslec ale nie da sie, trudno jest przekonac samą siebie W sumie to boje sie brac jakies tabletki nawet te slabsze, bo przeciez na tym to nie polega, musze sama to w sobie zwalczyc, jak narazie z mizernym skutkiem, bo ledwo co szkola sie zaczela a ja mam znowu to samo
Edyta_000, moze wybierz sie do psychologa?? no i pij jakies herbaty ziolowe, a te tabletki ziolowe tez tak nie szkodza... ale najwazniejsze to optymistyczne myslenie.
nie mysl o szkole i klasie, najwazniejsze jest dla Ciebie zdanie matury. to tylko 10 miesiecy, wcale nie tak duzo, jak sie wydaje... minie nim sie obejrzysz.. zreszta Wy macie nawet krocej... skup sie na maturze, na pewno zdasz, po czasie bedzie to juz tylko wspomnieniem
jaaa dziewczyny...Nier spinajcie sie tak. To TYLKO szkoła. Co Wam po dobrych wynikach w nauce skonczonym uniwersytecie jak bedziecie wewnętrznie wyniszczone przez stres? Rei napisałam ze przeciez w domu Was sie wyrzuca jak przyniesiecie słabszą ocene. Są przeciez jeszcze poprawiania ocen. Luzu troche.
Do szkoły trezba mieć zdrowe podejście. patrzeć na to tak,że szkoła to nie jest wszystko w życiu,tylko jakiś jego element. Fajnie jest mieć same oceny,ale jak przyjdzie gorsza,to nie tragedia. Nie każdy ma takie podejście,bo np. rodzice naciskają w jakiś tam sposób. Wtedy trzeba sie takiego normalnego podejścia po prostu nauczyć. Tłumaczyć sobie,że jedna porażka,to nie koniec świata,mysleć pozytywnie,nie brać sobie wszystkiego do serca.To czasem proste nie jest,ale można.
Trzeba podchodzić jak ja : dostane słabą ocenę to poprawię jak nie to coż .... pech . Moja mama na mnie naciska ostatnio ale no co zrobię że ja chyba mam jakaś chorobę nie wysiedzę w miejscu przez 45 minut cały czas się kręcę i gadam . W liceum te objawy są jeszcze gorsze . Wiec o wynikach z nauki bardzo dobrych nie ma mowy .
To TYLKO szkoła. ale od szkoly zalezy Twoja przyszlosc... mnie zalezaloby na dobrych ocenach i wynikach z matury... w koncu to decyduje o tym, na jaka uczelnie sie dostane...
no ale oczywiscie nie do tego stopnia, zeby AZ TAK sie stresowac.
napisałam ze to TYLKO szkoła bo co Ci po swietnych wynikach jak przypłaciłas te oceny zdrowiem...
Ale Outsiderko nie trzeba już w gim się uczyć , zakuwać . W lo trzeba się wziąść już jakoś za naukę . Po co od najmłodszych lat łapać stresa .
Hm do psychologa mogłabym cię zapisać,ale raczej darmowego a chyba takich nie ma,sama nie wiem.Edyta,te tabletki nie są na receptę i kosztuja ok 13 zł.Ogólnie biorę je nie z powodu szkoły,bo w sumie też się nią trochę stresuję ale nie aż tak, ale z powodu żeby nie przejmować się tak trądzikiem i myśleć wciąz o tym.hm biorę je ok 3 dni więc jakiś efektów nie ma ale wydaje mi się że jestem spokojniejsza.pamiętam jak w 6 klasie nas katowali że uuu wybór gimnazjum jest b.ważny i blebleble a ja cała w strzępkach nerwów(wtedy przez ok.3 tyg przed egzaminem brałam tabletki do ssania na spokojny sen),a teraz mówie sobie-o nie,nie będę uzależaniać mojego życia od egzaminu!of course wezmę sie do roboty i postaram się być bardziej zorganizowana,ale nie zamierzam się psychicznie męczyć.poza tym większy stres-większy trądzik-mniejsza poprawa leczenia-większy dół.
Ale Outsiderko nie trzeba już w gim się uczyć , zakuwać . W lo trzeba się wziąść już jakoś za naukę . Po co od najmłodszych lat łapać stresa .
nie trzeba się wykańczać, ale moim zdaniem gimnazjum to jest idealny moment, żeby się przyłożyć do nauki. dzięki temu, że się uczyłam to w liceum miałam dużo mniej do roboty niż ci co sobie olewali (czy uczyli się mniej niż ja), bo wiele materiału pamiętałam z gim. szczególnie miałam łatwo na tych przedmiotach, których nie miałam rozszerzonych, bo wystarczyło sobie przypomnieć to co już umiałam + naumieć się troszkę więcej. dzięki temu nie musiałam się uczyć na geografię tydzień przed klasówką tylko jeden dzień. dzięki temu nie traciłam tyle czasu na naukę przedmiotów, które nie przydadzą mi się w przyszłości na studiach.
w liceum, zwłaszcza w klasie maturalnej trzeba sie przylozyc do przedmiotów ktore zdaje sie na maturze i tych ktore przydadzą sie na studiach, reszte mozna sobie troche olać i nie przejmowac sie nimi zbytnio.
Ale Outsiderko nie trzeba już w gim się uczyć , zakuwać . W lo trzeba się wziąść już jakoś za naukę . Po co od najmłodszych lat łapać stresa . No to na kija w ogole do gim. chodzic? Wszystko jest ze soba powiazane, do jakiej szkoly sie dostaniesz, a potem na jaka uczelnie...
w sumie fajne podejscie... nauczyciele w LO ciagle nam tak powtarzali
narazie nie przejmuje sie zdawanymi przedmiotami, wiem, ze jak wezme sie do roboty to dobrze zdam, tylko, ze jak przyloze sie do przedmiotow maturalnych to nie wiem jak dam rade z reszta, bo przeciez jakos musze sobie rozlozyc czas, miec tez troche odpoczynku gorzej mnie dobija, ze sobie nie poradze, jestem czasami zbyt ambitna i chce wiecej....w weekend postaram sie przemyslec to i jakos rozlozyc sobie czas. Za bardzo denerwuje sie wszystkim i stres jest niestety wiekszy Ale dziękuje za rady, postaram się z tego skorzystać
Edyta_000, nie panikuj tak z ta maturą. Jak ja chodziłam do klasy maturalnej,to miałam czas na naukę,na dodatkowe zajęcia i był też czas na imprezy. Jak sobie czasami odpuścisz takie rycie maksymalne w książkach,to świat sie nie zawali. Matura to nie jest nie wiadomo jak trudny egzamin,więc powiem brzydko, nie ma sie czym podniecać.Wiadomo,że od tego,jak sie zda maturę zależy wiele,ale bez ciśnień.
ja w klasie maturalnej sie mniej stresowałam niż w poprzednich latach miałam tak samo dobre oceny jak wcześniej a nawet lepsze i to przy mniejszym wysiłku. po prostu podeszłam do wszystkiego na luzie i jakoś łatwiej wszystko szło. ja też sobie odpuszczałam te przedmioty których nie zdawałam na maturze i co najlepsze miałam z nich tak samo dobre oceny a nawet lepsze
ja mam jeszcze gorzej bo ja kompletnie nie wiem co bede zdawac na maturze. Pewnie WOS ale mam tylko jedną lekcje tygodniowo i to tylko w 3 klasie wiec nie wiem czy dam rade
Kinna, matura z WOSu nie jest trudna pod warunkiem,że codziennie oglądasz wiadomości,że czytasz prasę i interesujesz się tym,co się dzieje w polityce.To nie musi być jakaś wiedza maksymalnie szczegółowa. Myslę,że bez problemu nawet przy jednej godzinie lekcyjnej tego przedmiotu tygodniowo,przy małym wysiłku i pracy w domu można się dobrze przygotować do matury z tego przedmiotu.
bo WOS mnie bardzo interesuje duzo pamietam z gimnazjum miałam 6
Kinna, matura z WOSu nie jest trudna
zgadzam się. jak przeglądałam arkusze to w III kl gim zrobiłabym ok 75%, także po lo byłoby jeszcze lepiej. podobno wos i geografia (z tym to nie wiem czy się zgadzać, bo nie widziałam arkuszy) są najłatwiejsze.
bo WOS mnie bardzo interesuje duzo pamietam z gimnazjum miałam 6 Hohohoho ja też
Ale słyszalam że na maturze już nie będzie można będzie sobie wziąść wosu bu!
Mój brat pisał z wosu i nie zdał znaczy sie zdał ale tam 37 % miał a wiecie od student historii i politologii teraz i mowił że była zajebiście trudna Dobrze ze dodatkowo tylko i nie liczyło się .
Ale słyszalam że na maturze już nie będzie można będzie sobie wziąść wosu bu!
może nie jako przedmiot obowiązkowy (ten do wyboru)?
//w lo radzę sobie ze stresem gadaniem. serio. gad am do ludzi, nawet kiedy mnie nie słuchają. wychodzę na idiotkę, ale co tam.
ja dopiero na studiach poznalam co to znaczy prawdziwy stres wczesniej jakos tak sie nie stresowalam.. a teraz baaaaaaaaardzo
podobno wos i geografia (z tym to nie wiem czy się zgadzać, bo nie widziałam arkuszy) są najłatwiejsze. A ja bym powiedziala, ze wrecz przeciwnie z ta geografia... chociaz... tam jest strasznie duzo pamieciowki... ale chyba chcialabym miec gegre rozszerzona w licku. lubie ten przedmiot.
A dziewczyny, powiedzcie mi (pytam z czystej ciekawości, żeby nie było), co jest np. bardzo stresujacego na studiach??
no te sesje sa najbardziej stresujące np. masz 9-11 egzaminow - kazdy egzamin obejmuje 1, dwa lub 3 semestry czyli naprawde duzo... nawet jesli uczysz sie na bierzaco jest to trudne i stresujace bo to naklada sie naprawde w krotkim czasie.. mozna miec codziennie te egzaminy (lub 2-3 dziennie) i po kilku takich dniach czlowiek jest naprawde wykonczony... niewiadomo nawet co powtarzac ehhh... u mnie jedna dziewczyna przez sesje nabawila sie arytmii serca..
u mnie jedna dziewczyna przez sesje nabawila sie arytmii serca.. o kurde...
to faktycznie Wy macie megastresy, studenci ja narazie sie ciesze beztroskim zyciem.
aha jeszcze nie napisalam ze przed egzaminami trzeba jeszcze wszystkie przedmioty zaliczyc (a oczywiscie w mojej madrej szkole prawie wszyscy wylkadowcy robia zaliczenia na samym koncu czyli tuz lub na poczatku egzaminow)
A dziewczyny, powiedzcie mi (pytam z czystej ciekawości, żeby nie było), co jest np. bardzo stresujacego na studiach??
Sesja jest najbardziej stresująca,bo w ciągu 2 tyg. masz kilka egzaminów i nigdy nie wiesz,co cię czeka. Są też tacy wykładowcy,że sam ich widok człowieka stresuje.A tak poza tym,to tak jak w szkole,człowiek się stresuje,jak się nie nauczył na zajęcia,a prowadzący lubi pytać namiętnie itp.
Wszyscy przeżywają maturę a sesja jest sto razy trudniejsza . Tak mój brat mówi ( ale jaki on kierunek studjuje )
no ja tez przeżywałam maturę i wszyscy mi mówili ze to to jest pikuś i że zobaczę na studiach jak sesje będę miała i że teraz nie mam co się denerwować. ale mnie to tylko wkurzało, bo ok, będę na studiach to się będę stresować bardziej, ale teraz mam maturę i sie stresuję nią, bo to jest największy egzamin jaki dotychczas pisałam. i mnie shit obchodzi o ile sesja jest bardziej stresująca - dowiem się sama na własnej skórze. ja jestem typem, który woli wszystkiego sie dowiedzieć empirycznie. i przez te głupie gadania byłam bardziej poddenerwowana przed maturą niż gdyby wszyscy 'starsi mądrzejsi już studenci' mi dali święty spokój.
Powiem wam tyle,wszystko jest do przeżycia,a wszystko z perspektywy czasu,to pikuś
no ja tez przeżywałam maturę i wszyscy mi mówili ze to to jest pikuś i że zobaczę na studiach jak sesje będę miała eee, niestety ale popieram
co do stresu. zauważyłam, że jak mam ten okropny, sesyjny stres czy w ogóle inny rodzaj, funkcjonuję na najwyższych obrotach, wyciskam z siebie siódme poty. A jak wszystko się kończy pomyślnie, natychmiast to odchorowuję. Zadziwiające, że w stesie nic mnie nie rusza, a zaraz po przejściach, uspokojona, popadam nawet w stany depresyjne i jestem podatniejsza na infekcje.
każdy się bał matury przecież i wszyscy moi znajomi zdali, oprócz jednej osoby.
U mnie znów stres się odzywa Codziennie boli mnie żołądek, dosłownie wszystko mi z rąk leci i bezsenność... Masakra, chociaż nic takiego strasznego się w moim życiu nie dzieje, chyba, że kilka skumulowanych problemów daje taki efekt.